www.eprace.edu.pl » ludzkie-zachowania » Człowiek w świetle nauk przyrodniczych » Celowość i przypadek a sprawa etyki

Celowość i przypadek a sprawa etyki

Zagadnienie celowości i braku celowości jest jednym z problemów najczęściej podejmowanych na gruncie teorii ewolucji i w ogóle filozofii przyrody. Zarzut, jaki stawiają ewolucjoniści myśleniu teleologicznemu, dotyczy trudności w ustalaniu tego, co można uznać za celowe. Pytają oni: jeżeli coś jest celowe, to w jakim sensie i dla kogo? ze względu na czyje interesy? To, co może służyć jednemu, okazuje się zabójcze dla drugiego. Czy możemy powiedzieć, że pasożyty są celowe? Pojawia się problem relatywizacji celowości. Myślenie teleologiczne zostaje zarzucone również ze względu na powszechnie wyznawany pogląd głoszący, że natura nie stawia sobie żadnych celów, bo nie jest żadnym bytem świadomym, a to, że poprzez przypadek pojawił się byt zdolny do kontemplowania porządku natury, i zdolny do kategoryzowania go pod względem celowości, nie przemawia za faktem, że celowość jest wpisana w ontologiczną strukturę wszechświata - jest powiedzmy, wnioskiem, lub założeniem powstałym na poziomie epistemologicznym. Myśleniu teleologicznemu są zatem stawiane, ze strony ewolucjonistów, poważne zarzuty. Choć, co prawda, patrząc na etapy ewolucji organicznej od eukarioty po homo sapiens, zauważa się wyraźny wzrost złożoności i funkcjonalności układów ożywionych, to niemniej nie możemy być pewni, że właśnie na tym polega cel i postęp ewolucji. Jeżeli za postęp w sensie biologicznych będziemy rozumieć przybliżenie układu ożywionego do jakiegoś celu uznawanego za wartość, lub zwiększenie intensywności jakiejś jego własności10, to wówczas to, co uznajemy za wartość pozytywną w określonej dla organizmu ekosferze, będzie dla niego wartością negatywną w innej ekosferze. Przykładowo zmiana warunków klimatycznych może spowodować, że byty, uważane według dzisiejszej taksonomii za stojące niżej w hierarchii życia, pozostaną jedynymi przy życiu organizmami. Kwestia celowości i postępu w ewolucji, czy szerzej w przyrodzie, jest uwikłana w nasze kryteria tego, co uznajemy za celowe czy postępowe. Trudno jednak, wliczając element zmiany w ekosystemach, traktować ewolucję postępowo. Ponadto, jeżeli trudno się nam zgodzić na teleologiczność przyrody, tym bardziej nie będzie łatwym uznanie przyczyny celowej za czynnik sterujący tym postępem. Dlatego też, w naukach przyrodnicznych przyczyna celowa jest wymieniana na przyczyną sprawczą.

Dzisiaj możemy poszerzyć Galileuszowe rozumienie przyczyny sprawczej jako zewnętrznego oraz wewnętrznego czynnika, do grupy czynników prowadzących do określonych skutków. Wracając do zagadnienia przypadku musimy także zapytać, podobnie jak to było z postępem czy celem, relatywnie do czego jest on przypadkiem. Hans Dieter Mutschler, niemiecki filozof przyrody ożywionej pisze:

W przypadku mutacji zmiany genetyczne są przypadkowe relatywnie do zależności funkcjonalnych w istocie żywej. Gdy np. pochodzą one od wysokoczęstotliwościowych promieniowań elektromagnetycznych, mogą jednak – z fizykalnego punktu widzenia – być koniecznym następstwem praw przyrody11.

W niektórych przypadkach mutacja staje się zatem następstwem koniecznym zewnętrznych czynników, a innym razem można je uznać za zdarzenie przypadkowe czynników wewnętrznych. Kwestią otwartą pozostaje, czy, jeśli znajdziemy przyczynę, czy to endogenną czy to egzogenną danej mutacji, czy czegokolwiek innego, i odnajdziemy cały łańcuch uwarunkowań doprowadzający do tej mutacji, to możemy jeszcze mówić o przypadku a nie już o konieczności? Musielibyśmy znaleźć kryterium upewniające nas co do tego, czym jest przypadek a czym konieczność w świecie ożywionym. I tak na przykład przypadkiem w przyrodzie możemy nazwać takie zdarzenie, które występuje rzadko w stosunku do pewnej normy, ale już przypadkiem nie nazwiemy zdarzenie, które ma swoją przyczynę.

Nie musi być jednak tak, że jeżeli wszystko ma swoją przyczynę, to wszystko automatycznie ma swój cel. Poprzez negację założenia przypadkowości w nomologicznym określonym schemacie przyrodniczym nie ma logicznego przejścia do celowości przyrody. A takie przejście proponują Whitehead i Teilhard de Chardin.

Możemy przyrodę interpretować celowościowo, ale nie musimy. Kto tak jednak czyni, musi to udowodnić, gdyż wprowadzenie kategorii celowych jest, patrząc metafizycznie, zawsze bardziej wymagające, aniżeli używanie jedynie kategorii nomologicznych12.

Istnieje inne wyjście z powyżej przedstawionego problemu, które nie jest tak obciążone dogmatycznie jak myślenie teleologiczne wyżej wspomnianych filozofów. Konieczność mogła wyłonić się z przypadku i choć wydaje się to być nieprawdopodobne, nie jest to niemożliwe. Podobnie nieprawdopodobnym wydaje się wygranie szóstki w totolotka, a mimo to, wygrana się zdarza. Oczywiście i tej propozycji można zarzucić dogmatyzm. Należy wobec tego zapytać, który z dogmatyzmów jest mniej problematyczny w świetle naszej współczesnej wiedzy o fizyce i przyrodzie. Nie jest oczywiście wykluczone, że jeśli nie rozpoznajemy w większości zdarzeniach, zjawiskach czy procesach celu, czy sensu to, że one rzeczywiście go nie posiadają. Również może być i tak, że niektóre zdarzenia mają swój cel a inne są go pozbawione. Nie można odrzucić także i takiej ewentualności, że początkowo nic nie miało swojego celu, ale i stopniowo zaczął się on wyłaniać z tego, co przypadkowe. Jako przypadkowe rozumiałbym pojawienie się takiej a nie innej konfiguracji stałych fizycznych, umożliwiających pojawianie się tego, co w naszym przekonaniu celowe, a więc życia, a ściśle rzecz biorąc człowieka. Trzeba zwrócić uwagę również na to, że z naukowego punktu widzenia nie ma żadnych dowodów, iż przyroda, jako taka miałaby mieć swój cel, nie brakuje natomiast dowodów na to, że jest go pozbawiona – za przykład może służyć choćby to, że jeden organizm żyje kosztem drugiego, wliczając w to człowieka. Można byłoby wysunąć taki kontrargument do powyższego, że życie samo w sobie jest celem, jednakże wówczas myślenie to musiałoby znaleźć swoje implikacje do naszej etyki i byłoby apelem, aby strzec tego celu natury i oszczędzać każde życie, jakie tylko się da. Oczywiście to, że człowiek nigdy nie będzie zdolny do uszanowania wszelkiego życia. a przynajmniej życia zdolnego do cierpienia, nie jest absolutnie żadnym argumentem przeciwko postulatowi, że przyroda ma ten właśnie cel, aby reprodukować istotności żywe. W tym kontekście i z mojego punku widzenia najbardziej prawidłowym etycznie i zarazem ontologicznie, założeniem jest zasada czci dla życia Alberta Schweitzera streszczająca się w krótkiej formule:

Jestem życiem, które pragnie żyć pośród życia, które pragnie żyć13.

Takie myślenie jest wypośrodkowaniem pomiędzy neutralnym aksjologicznie materializmem, operującym kategorią przyczyny sprawczej a przeciążonym dogmatycznie teizmem, trzymającym się przyczynowości celowej. Człowiek, choć jest wypadkową niezależnych od niego sił, nie musi porzucać kategorii wartości, sensu czy też celu. Skupienie na najwyższej wartości, jaką jest życie, polegałoby na przesunięciu obszaru wartości z antropocentrycznego na biocentryczny. Wydaje się to być postulatem wygórowanym przy właściwym człowiekowi praktyczno-technicznym nastawieniu do przyrody i przy rozumieniu jej jako narzędzia do osiągania własnych celów. W obecnej chwili nóż skierowany przeciwko przyrodzie wraca do nas samych, więc chyba najlepsza pora na zmianę nastawienia z praktyczno-technicznego na proekologiczny.

Problem przejścia od etyki antropocentrycznej na etykę zorientowaną biocentryczne polega na kwestii uzasadnienia po pierwsze tego, czy rzeczywiście natura jest celowa i w jakim sensie celowa, a po drugie, czy my tę celowość mamy respektować. To wszystko, aby nie zostało posądzone o spekulatywność musi wynikać z danych uzyskanych metodami nauk przyrodniczych, a przynajmniej musi znajdować jakieś w nich potwierdzenie.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.