www.eprace.edu.pl » ludzkie-zachowania » Etologia o zachowaniach człowieka » Typologia ludzkich zachowań

Typologia ludzkich zachowań

Czym innym są cielesne wyrazy uczuć zdradzające pewne stany psychiczne, a czym innym zachowania, skłonności, czy tendencje, także o charakterze uniwersalnym, takie jak: agresja, uwielbienie, tworzenie więzi osobniczych czy zakładanie wspólnot. Agresja w etologii jest ważnym tematem, a Konrad Lorenz poświęcił jej niemal w całości książkę Tak zwane zło. Kontynuator Lorenza, Eibl-Eibesfeldt, już nie tylko, jak jego mistrz, skupił się na agresji, ale poszerzył swoje analizy na pozostałe, przede wszystkim ludzkie, tendencje psychiczne, mające nieocenione znaczenie, głównie w społecznym wymiarze ludzkiej egzystencji. Tym samym wykonał on widoczny przeskok z etologii do antropoetologii, badającej - co wymownie oddaje podtytuł jego książki Miłość i nienawiść - historię naturalną elementarnych sposobów zachowania się. Chyba nie będzie nadużyciem przeprowadzenie typologii i klasyfikacji tychże sposobów zachowania się. W etologii i antropoetologii, szuka się niezmienników zwierzęcych i ludzkich zachowań. Gdy sporządzić ich mapę, okazuje się, że wszystkie przynależą do więcej niż jednego gatunku, tj. są wyrazem nie tylko ludzkiej natury, ale natury istot żyjących społecznie. W jednym nurcie życia, począwszy od społeczności owadów, skończywszy na człowieku, znajdziemy wiele analogii zdradzających wspólne korzenie. Nie są to antropomorfizmy, jak chcieliby uważać ci, którzy dziś jeszcze bronią tezy o nieprzekraczalnej odmienności człowieka od reszty gatunków, ale narzucające się podobieństwa. Mówienia o podobieństwach nie można mylić ze stwierdzeniem, że wszystko przebiega tak samo u człowieka i u zwierzęcia. Raczej jest tak, że w obu przypadkach to samo wyraża się na różne sposoby. I tu i tu mamy więc agresję i wyrazy agresji, mamy uwielbienie i wyrazy wielbienia, mamy hierarchię i zhierarchizowane społeczności, mamy nawet żałobę i wyrazy żałoby. Popędy, instynkty, emocje, uczucia, zachowania - jak już wyżej pisałem – pochodzą z międzymózgowia, naszej archaicznej części mózgu, jaką dzielimy z wieloma gatunkami. To z niej płyną motywacje do zachowań, które później poddajemy klasyfikacji.

Przypuszczalnie jest tak, że to zwierzęca część naszej natury, umiejętnie zakamuflowana i zaimpregnowana przez kulturę, ta strona, jak niektórzy mówią irracjonalna, zmysłowa, wyznacza nam warunki i normy, którym albo jesteśmy w stanie sprostać i wtedy chętnie przypisujemy to naszej rozumności, albo nie, i wtedy je potępiamy i przypisujemy naszej zwierzęcości. Bo jak odróżnić to, co rozum nakazuje, od tego, co natura rozumowi dyktuje? Egzemplifikacją tego dylematu jest starcie między prawem naturalnym a prawem stanowionym. Jesteśmy spadkobiercami kodu naturalnego, o ile jest on korzystny dla gatunku o tyle jest umacniany w prawie pozytywnym, lub jest powszechnie społecznie akceptowany. Jeśli jest przeciwnie, to jest potępiany. Jak zauważają etolodzy, nasze atawizmy, choć kiedyś posiadające wysoką wartość przystosowawczą, w dzisiejszym świecie mogą być szkodliwe. Płynie z tego oczywisty wniosek, iż nie wszystko, do czego skłania nas nasza natura powinno być akceptowane, ale także nie wszystko potępiane, jak chciałby np. Immanuel Kant. Nie jest tak, że to, co naturalne to czysty egoizm i samo zło, a to, co wydedukowane, wywiedzione z namysłu, to samo dobro. Jednoznacznie między jednym a drugim granicy wytyczyć się nie da, gdyż właśnie umysł może działać zgodnie z kodem natury, co niektórzy odczytują jako działanie antagonistyczne, przeciwne naturalnym tendencjom, niejako układanie porządku od początku, przy ignorowaniu filogenetycznych przystosowań. Ma to związek z normami etycznymi, które częściowo mogą być zakotwiczone w porządku biologicznym, a nie w całości wyprowadzone z „rozumu praktycznego”.

Odróżnianie kulturowych i naturalnych zachowań nie jest sprawą prostą. Agresja, na przykład, zdaniem etologów jest wrodzona, a zdaniem socjologów jest efektem stosunków społecznych. Prawda na pewno „leży po środku”. Wiele okoliczności zdaje się przemawiać na rzecz tego popędu, jako realnej właściwości konstytucji ludzkiej. To, że człowiek w pewnych sytuacjach zachowuje się agresywnie, nie musi jednak oznaczać, że z natury jest agresywny. Popęd agresji to potencjał, który może być wykorzystany w określonych warunkach. Nie wydaje się jednak, aby agresja, bez jakiejkolwiek przyczyny rosła w nas i się piętrzyła, aby w najmniej niespodziewanym momencie eksplodować. To, co etolodzy chcą nam powiedzieć, sugeruje, iż bez odpowiednich, ściśle określonych „wyzwalaczy”, agresja nie ma prawa się pojawić. Z drugiej jednak strony, obserwacje mówią coś przeciwnego. Zachowania, tak zwierząt jak i ludzi, mogą być wyzwalane przez popęd agresji. Są to zachowania apetytywne, pożądliwe, w rezultacie których spiętrzony popęd agresji ma być wyzwolony. Jest rzeczą paradoksalną, że człowiek celowo doprowadza do sytuacji konfliktowych, zważywszy, że towarzysząca agresji złość jest uczuciem dla niego toksycznym. Rozładowuję się ona w np. w sytuacjach „wentylowych”, takich jak turnieje sportowe. Nieodłącznym atrybutem agresji jest walka. Nie ma to być obojętnie jaka walka, ale ta toczona pomiędzy osobnikami tego samego gatunku. Z ewolucyjnego punktu widzenia, walka przynosiła wymierne korzyści dla danego gatunku, w tym – przynajmniej do pewnego etapu – dla gatunku człowiek, bo z grupy wyłaniała najsilniejszego.

Korzyść dla gatunku, dla jego przyszłego rozwoju tkwi w tym, aby rewir lub pożądaną samiczkę zdobył silniejszy z dwóch rywali. Jak często bywa, ta prawda dnia wczorajszego prawdą być nie przestała59.

Prawda ta, prawdą być nie przestała, o ile dotyczyć ma gatunków innych niż człowiek. Prymatolodzy zauważają bowiem, że u szympansów, makaków, goryli i orangutanów na wyższy szczebel drabiny społecznej, na wyższy stopień hierarchii, nie prowadzi siła i walka, ale zdolności socjalne. Liderem grupy nie jest najsilniejszy, ale najbardziej doświadczony. A więc, selekcja wewnątrzgatunkowa – zdaniem Lorenza – jest przyczyną, dla której pojawił się w nas instynkt agresji. Rywalizacja wzmagająca siły i uwalniająca agresję miała prowadzić do wyselekcjonowania osobników najsilniejszych, które pozostawały po sobie więcej potomstwa, przez co gatunek miał większe szanse na przetrwanie. W przypadku człowieka dnia dzisiejszego, popęd ten jest bezużyteczny. Jako niewygodny bagaż po naszych przodkach musi być zrzucany w warunkach pokojowych, o ile jest to możliwe. Jeżeli przystaniemy na to, że jesteśmy obciążeni genetycznie skłonnością do agresji – bo nie inaczej – uwarunkowani endogennie, to przyjdzie nam się siłować z przyczynami egzogennymi. Jaka zachodzi między nimi relacja? Natura wszelakich konfliktów ma bardzo różne podłoże, może prowadzić do frustracji, gniewu i agresji. Mogą to być konflikty personalne, społeczne, etniczne, religijne, konflikty, w jakie człowiek popada ze sobą samym, konflikty interesów. Gra zawsze toczy się o jakąś stawkę, jest konkretny powód, przez który człowiek zaczyna kipieć złością. Może być uwarunkowany dziedzicznie na wpadanie w skrajnie pesymistyczne nastroje, może mieć skłonności do narzekania i do obwiniania świata za swój los. Jednakże to wszystko odbywa się na poziomie relacji jednostka-środowisko, i argumentacja etologów za uniwersalnym, ogólnoludzkich popędem do agresji nie wydaje się przekonująca. Natomiast do innego typu zachowań ludzkich, żeby tu wymienić: uwielbienie (lub miłość), tworzenie więzi towarzyskich, zakładanie wspólnot, a więc tych zachowań, które pozwalają nam wierzyć, że z natury jesteśmy towarzysko usposobieni, predestynowani do pokojowej koegzystencji a nie do prowadzenia konfliktów, do tych zachowań czy skłonności można żywić nadzieję, że pochodzą z filogenetycznego skarbca i znajdują nieustannie potwierdzenie w naszych pragnieniach. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie konsekwencje tych pragnień. Między wspólnotami może dochodzić i dochodzi do konfliktów. Wspólnota – choć to dzisiaj brzmi anachronicznie – wyznaje pewien system wartości, niekoniecznie zgodny z systemem innych wspólnot. Wyobrażanie sobie, że ten system może runąć pod naciskiem innego alternatywnego systemu rodzi lęk, lęk przechodzi w nietolerancję i ksenofobię, a to może zmierzać do frustracji i w konsekwencji do agresji. I tak też, przykładowo, może dojść do starć między wielkimi religiami: chrześcijaństwem i islamem.

Uczucia, takie jak przyjaźń i miłość kierujemy zawsze do konkretnych osób. Tak wyposażyła nas natura, że uczucie te nie mogą obejmować wszystkich, a tylko tych wybranych. Etolodzy i antropoetolodzy widzą w tym przeszkodę w osiągnięciu idealnej harmonii międzyludzkiej. Nie możemy sprostać wymaganiom stawianym nam przez moralistów i religie. Etolodzy żywią nadzieje, że w dalekiej przyszłości, w skutek selekcji naturalnej – co jest na pewno niemożliwe – człowiek osiągnie stan moralnej doskonałości i swoje uczucia sympatii i miłości przeniesie na wszystkich.

Darwin uważał, że podstawowym zadaniem cywilizowanego człowieka jest rozprzestrzenienie na wszystkich ludzi uczuć sympatii60.

Łatwo jest stawiać zadania, trudniej je wykonać. Człowiek w swoich postulatach i życzeniach przekracza samego siebie. Trzeba wielkiej siły do tego, aby zmienić ludzkie usposobienie, wykorzeniając zeń wszystkie mocne i afektywne uczucia prowadzące do konfliktów. Zmiana taka wydaje się niemożliwa, bo ludzkie uczucia, emocje i popędy podlegają władzy międzymózgowia i opanowują nas szybciej aniżeli nasza przeciwdziałająca im reakcja świadomości i samoświadomość. Są mimo to antagoniści agresji w rytach inicjujących więzi: są to skłonności do towarzyskości, przyjacielskości czy miłości, a także gesty powitania, pojednania i opieki. Nie będę ich teraz wszystkich szczegółowo omawiał, gdyż nie jest to najważniejsze dla istoty tematu. Warto zaznaczyć, że występują one we wszystkich kulturach i co ważniejsze, są wyrażane bardzo podobnie. Sprawa wygląda z nimi analogicznie, jak z wcześniej omawianymi wyrazami uczuć.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.